O wierszach Aleksandra Nawrockiego
Jest to piękna i mądra liryka miłosna. Delikatna i zmysłowa, czuła i „targana” namiętnością. Niezwykle plastyczna, nasycona barwami i zapachami. Nie ma w tych wierszach tęsknoty – są spisane dzieje miłości spełnionych. Nawrocki kocha kobiety, ale też stara się je rozumieć. A piękno kobiecego ciała widzi w szerokim tle przyrody. Miłość w tych erotykach bywa często dramatyczna. Bowiem pożądanie walczy z grzechem, radosne uniesienie z cieniem śmierci. Miłość i oddanie kobiety jest dla poety największym darem tego świata. Dlatego widzi kobietę w zachwycie
i olśnieniu.
Są w tych wierszach wspaniałe obrazy poetyckie i bardzo ciekawe sformułowania. Oto niektóre z nich: „Perkal sukienek zbiera z pola grochy”, „biodrami trącasz w chłopakach mężczyzn”, „On cię wprowadzi w chabrowe piekło i podaruje naszyjnik z głogu”, „patrzę i kocham małe cienie na twoich kolanach”, „Miłość jest wzniosła, póki nie zdradzisz ją z kobietą” – to sformułowanie jest znakomite i odkrywcze.
Kto z dzisiejszych poetów potrafi pisać takie erotyki?
Zbigniew Jerzyna
ALEKSANDER NAWROCKI
Rilkego rozmowa ostatnia z poezją
Nie było w nim już nic poza cierpieniem.
Oglądał życie – gwiezdny ogród – oddalony
bardziej niż przypuszczał. Jeszcze tylko
śmierć przebyć. Obcy, nawet sobie,
nie umiał wymienić żadnego z imion...
Za oknem kos śpiewał wśród kwitnących drzew.
Wyciągnął do niego ręce: – O, niech nie umiera
wraz ze mną. Czemu myśl,
nieposłuszna materii, jest bezradna
wobec ostatniego spojrzenia na ogród!
W półmroku biała sukienka dziewczyny.
– Proszę śmiać się – poprosił: – wbrew sobie i mnie.
To, co zużywamy – to zaledwie jedna z propozycji
zachowania równowagi wobec danego nam czasu.
– Pani, twoja uroda, w antycznym krajobrazie
rozbitych amfor, jedynie prawdziwa,
jak sprzeczności, które dopełniają harmonię.
Wobec trywialnego końca egzystencji, Pani,
na wieczne piękno skazane są wszelkie poczynania,
lecz dziś poza Tobą i mną trwa
od początku nazywanie rzeczy
w innym języku.
Rzeczy są uczciwe i próżno
łamią im kręgosłup
kolejni wybrańcy losu. Milczą
dostojnie. Są zawsze sobą
w świątek i piątek.
Nikt tak jak one
nie umie ugościć światła
padającego np. na zakurzony fotel,
czy zamyśloną drzewnie ikonę.
W nocy wychodzą z nich gwiazdy
i łagodne, sterylne światło prawdy.
Wtedy śpiący mają wyrzuty sumienia
i wszystko jest niczyje: korona
nie należy do króla,
miecz katowski
opłakuje ściętych, karabin
chce być zagwożdżony
lękiem wojsk w okopach...
(Ich jedynym rozkazem cisza – zadymiona
porcelanowymi imionami
graniczących z nią kształtów).
Jednak nieodwołalnie
przychodzi świt
i budzą się ludzie. Wówczas
rzeczy zaczynają płakać.