Wprowadzenie
W lesiste knieje Go zaprosili,
Gdzie się do dębów strzygi modliły.
Sam książę głowę przed nim pochylił
I pokłon oddał Pannie Maryi.
I odtąd sławny stał się kraj Polan;
Pobożny Wojciech do niego dotarł,
Żeby nawracać w Prusach pogany
I życie oddać swojemu Panu…
Tak zwykły prawy kmieć Piast Kołodziej
Wskazał nam nową do świata drogę,
A jego prawnuk Mieszko wprowadził
Do Europy nasz naród prawy
W imię Chrystusa, Pana nad Pany,
Realizował swe szczytne plany.
W ślad za nim wszyscy szli Piastowicze,
Czcząc Jezu Krysta , Bogurodzicę…
Jagiellonowie od nich przejęli
Wiarę w Jezusa; Litwę ochrzcili…
A gdy od Boga odchodziliśmy,
Naszą ojczyznę utraciliśmy
I trzeba było lat wielu krwawych,
Żeby odzyskać wiarę i sławę
Praojców swoich, razem z wolnością.
Strzeżmy jej, zawsze, z Bożą miłością.
Aleksander Nawrocki
JAN KOCHANOWSKI
1530 – 1584
Pieśń XIV
Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,
A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,
Wy, mówię, którym ludzi paść poruczono
I zwierzchności nad stadem bożym zwierzono:
Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,
Żeście miejsce zasiedli boże na ziemi,
Z którego macie nie tak swe własne rzeczy
Jako wszytek ludzki mieć rodzaj na pieczy.
A wam więc nad mniejszymi zwierzchność jest dana,
Ale i sami macie nad sobą pana,
Któremu kiedyżkolwiek z spraw swych uczynić
Poczet macie; trudnoż tam krzywemu wynić.
Nie bierze ten pan darów, ani się pyta,
Jeśli kto chłop czyli się grofem poczyta;
W siermiędze li go widzi, w złotych li głowach,
Jeśli namniej przewinił, być mu w okowach.
Więc ja podobno z mniejszym niebezpieczeństwem
Grzeszę, bo sam się tracę swym wszeteczeństwem;
Przełożonych występki miasta zgubiły
I szerokie do gruntu carstwa zniszczyły.
ELŻBIETA DRUŻBACKA
Ok. 1695 – 1765
Punkta dla poprawienia zepsutych obyczajów polskich/…/.
/Fragment/
Nie jestem bocian, lecz gdybym nim była,
Polskę z zalęgłych gadów wyczyściła,
Bojąc się, żeby bazyliszek w jaju
Z czasem polskiego nie wytruł rodzaju.
Poprawiać defekt ziomków na mnie wiele,
Raczej pilnować igiełki, kądziele.
Prosić się godzi, miłość mus wysili,
By cudzoziemcy z nas jawnie nie drwili.
KAZIMIERZ BRODZIŃSKI
1791 – 1835
Myśli poetyczne prozą wydane
/Fragmenty/
4. Miła Ojczyzno! Jakże śmierć nawet na twoim łonie pożądana! I chory wędrowiec, który daremnie przybył do wiatrów i źródeł południa, życia już nie pragnąc, pragnie go oddać na łonie rodziny. Jak wędrowny ptaszek rad by kończył przy swoim gnieździe, wierny jak pies u nogi pana, i motyl rozciąga skrzydełka w kwiatu, z którego pił rosę – tak kiedy rycerstwo nasze u obcej dumy wysługiwało nadzieję ojczyzny, niejeden mordując się śmiercią na obcym polu, odwrócony ku stronie ojczystej, błagał ziomka o ostatnią posługę, aby mu na piersiach przyniesioną ziemią polską oczy zasypał. Tak lżej konał i z mniejszym żalem rozstał się z światłem słonecznym.
5. O moja Ojczyzno! Niech mędrcy miłości ku tobie zmysłowym okrzykują nałogiem; bądź ubogą, nieznaną, a nawet czernioną niesłusznie, ja bym z hesperyjskich gajów uciekał do ciebie, do ciebie – przez góry niedostępne i zaspy śniegów. Choćby przyszło z wiecznym milczeniem cię kochać, choćby w okowach lodu na twoim łonie zamarznąć – rady i ułudy całego świata nie mogłyby mię od twego łona oderwać.
KS. KAROL ANTONIEWICZ
1807 – 1852
***
Chwalcie łąki umajone,
Góry, doliny zielone,
Chwalcie cieniste gaiki,
Źródła i kręte strumyki!
Co igra z morza falami,
W powietrzu buja skrzydłami,
Chwalcie z nami Panią świata,
Jej dłoń nasza wieniec splata.
Ona dzieł Boskich korona,
Nad Anioły wywyższona;
Choć jest Panią nieba, ziemi,
Nie gardzi dary naszemi.
Wdzięcznym strumyki mruczeniem,
Ptaszęta słodkim kwileniem,
I co czuje, i co żyje,
Niech z nami sławi Maryję!
JULIUSZ SŁOWACKI
1809 – 1849
Kiedy prawdziwi Polacy powstaną…
/Fragment/
Kiedy prawdziwi Polacy powstaną,
To składek zbierać nie będą narody,
Lecz ogłupieją – i na pieśń strzelaną
Wytężą uszy, odemkną gospody.
I będą wieści z wichrami wchodziły,
A każda będzie serce ludów pasła;
Nieznajomymi świat poruszą siły
Na nieznajome jakieś wielkie hasła /…/.
MARIA KONOPNICKA
1842 – 1910
Pieśń o domu
Kochasz ty dom, rodzinny dom,
Co w letnią noc, skroś srebrnej mgły,
Szumem swych lip wtórzy twym snom,
A ciszą swą koi twe łzy?
Kochasz ty dom, ten stary dach,
Co prawi baśń o dawnych dniach,
Omszałych wrót rodzinny próg,
Co wita cię z cierniowych dróg?
Kochasz ty dom, rzeźwiącą woń
Skoszonych traw i płowych zbóż,
Wilgotnych olch i dzikich róż,
Co głogom kwiat wplatają w skroń?
Kochasz ty dom, ten ciemny bór,
Co szumów swych potężny śpiew
I duchów jęk, i wichrów chór
Przelewa w twą kipiącą krew?
Kochasz ty dom, rodzinny dom,
Co wpośród burz, w zwątpienia dnie,
Gdy w duszę ci uderzy grom,
Wspomnieniem swym ocala cię?
O, jeśli kochasz, jeśli chcesz
Żyć pod tym dachem, chleb jeść zbóż,
Sercem ojczystych progów strzeż,
Serce w ojczystych ścianach złóż.
BRONISŁAWA OSTROWSKA
1881 – 1928
***
Magdaleno, ciszo polna,
Magdaleno, ciszo leśna,
Która zlewasz mi pod nogi
Miłosierny balsam drogi
I ocierasz włosy swemi
Stopy pylne kurzem ziemi –
Z wszechboleści – bezboleśna,
Z wszechniewoli – siostro wolna,
Dzięki tobie – ciszo leśna…
Dzięki tobie – ciszo polna…
JULIAN TUWIM
1894 – 1953
Ojczyzna
Ojczyzną moją jest Bóg,
Duch, Syn i Ojciec wszechświata.
Na każdej z moich dróg
Ku niemu dusza ulata
Ojczyzną moją jest łan,
Łan Polski, prostej, serdecznej,
Niech mi pozwoli Pan
W nim znaleźć spoczynek wieczny.
Ojczyzną moją jest dom,
Kochany dom rodzicielski,
Przytułek cichy snom
Młodości sielskiej-anielskiej.
Patrzę, strudzony śród dróg,
W oczu twych błękit przeczysty,
I jest w nim wszystko: i Bóg,
I Polska, i dom ojczysty.
ZBIGNIEW CHAŁKO
USA, 1921 – 1994
Warszawska Golgota
Szedł Chrystus złamany pod brzemieniem krzyża,
Pochylił się boleśnie, do ruin się zniżył.
Szedł zgliszczami Podwala, Piwnej, Świętojańskiej
I rosły przed Nim nowe stacje Męki Pańskiej.
Szedł zgliszczami Śródmieścia, Woli i Ochoty,
I próżno szukał kresu warszawskiej Golgoty.
I próżno szukał ludzi pośród pogorzelisk:
Nie ma ludzi w tym mieście, wszak ludzie posnęli.
I próżno szukał wzrokiem wśród ruin dokoła
Weroniki, co chustą pot Mu zetrze z czoła.
Aż spojrzał w czyjeś oczy, w których zgasło życie
I znalazł w nich swej twarzy Najświętsze odbicie.
I zapłakał. I jeszcze do gruzów się zniżył – – –
Na Krakowskim, raz czwarty, padł Chrystus pod krzyżem.
/1946/
STANISŁAW NAWROCKI
1947 – 2004
Wiersz adwentowy
W kraju
Którego nie wygrałem na loterii ani w pokera
Łzy za dusze przodków
Są już od wieków jak rodzinne pamiątki
W kraju wyporcjowanym do ostatniego kotleta
Nie starcza miejsca przy stole dla wszystkich
W kraju po wielekroć zaszczutym przez dzieje
Relikwią są rany zadane przez nieprzyjaciół
Zaś rany zadane wrogowi
Kwitną to biało to czerwono przy każdym toaście
W kraju gdzie wolność zasmakowała w kołchozie
Ku uciesze pogromców nadziei spod znaku Jałty
W kraju jak przyjaźń przeżarta naftaliną
Od za długiego wylegiwania się na dnie szafy
W kraju odłożonym na książeczkę na czarną godzinę
W kraju wkłamanym w korupcję aż po wdowi grosz
W kraju jak ulał żeby go poddać renowacji
Trzeba mieć odwagę wierzyć ze się w końcu postawi w roli Ojczyzny