ALEKSANDAR PETROV
Serbia
Warszawa. Jerozolima
Dwóch braci. Jedna siostra.
Urodzeni w tym samym
dwudziestym wieku.
Brat urodzony w Rosji.
Brat urodzony w Niemczech.
Siostra w Polsce.
Wszyscy troje urodzeni w tym samym pokoju.
Brat nie Rosjanin
ma syna Francuza.
Brat nie Niemiec
ma syna, który nie jest Francuzem.
Ani Polakiem. Ani Rosjaninem.
Syn jest własnym przodkiem.
Siostra synów nie ma.
Ona jest wieczną panienką,
Przezroczysta niczym powietrze.
Lekka jak popiół.
ALEXANDRU ŞERBAN
3. Frica - strach
Strach ubierał nas, kiedy byliśmy dziećmi,
Strach przodka z jaskini archaicznej,
Strach bladolicego z tawerny nowoczesnej
Strach przed wyborami, złodziejami, głupkowatymi.
Byli z dawien dawna mężczyźni bez strachu
Górale Stefana na Moście, w Koźminie
Umarli bez męki koszulowi w trzcinie,
Dla nich wszystkich strach był gdzieś na dachu.
Teraz wstrząsamy za podatki i daniny,
Fiskus i bank zostawiają nas samych
Żaden nie chce byćD’Artagnanem - paladynem;
Wszyscy mówimy: zostaw, jeszcze rok, przebijemy się...
Ale Pan Bóg jest wielki, wszystkich nas podniesie
I Śmierć zostaje jedynym dla wszystkich strachem.
VALERIU BUTULESCU
I drżą od wiatru
Słońce znów zapada
na pagórku niespokojne
brzozy czynią znaki
cisza nadchodzi
krokami kota
i drżą od wiatru
niczyje kwiaty
śmieją się pasterze
nadchodzi nowy wieczór.
VALERIJ KUPKA
Słowacja
***
a gdyby ktoś na nas
nie spoglądał z góry
a w morzu nie byłoby ryb
wszystko by było tak nie inaczej
byłoby znowu
jak na tamtym brzegu
jak za tym rogiem
jak na tym rogu
co wieczór ktoś by przesładzał kawę
dzieci bałyby się spania jak śmierci
a rano wszyscy dziwiliby się że
ptaki nie śpią gdy wszystkim
chce się spać tak strasznie
czas
kto go potrzebuje
kogo interesują jego brzegi
i czy w ogóle istnieje gdy
odchodzi pieszo
nigdzie
któż to nas obserwuje
może nikt może jednak
jedynie tamta ślepnąca dama
gwiazda
Przełożył Jacek Bukowski
MARTA BRASSART
Paryż Londyn
Pokolenie
my – pokolenie bez traumy
lecz w transie
pokolenie bez wojny
jakże nie-spokojne
cedzimy słowa oszczędnie
w boga-
tych wierzymy
w wyścigu, by mieć...
święty spokój
naturalności wysoka cena
wartości zniżają głowę
i loty
pokolenie bez traumy wojny
klosza komunizmu
cenzury
z nihilizmem
rewolucja to ewolucja,
która wpadła w ramiona recesji
pokorna świadomość
na kartki spisana
na stratę
STEFAN ZAJONZ
Bonn – Niemcy
Kadr dla solistów
Dla Wojtka J. Kukli
Nadzieja, mamy jej najwięcej, gdy
Światło do przyszłości prowadzi przez kanał.
Powiem tobie dzisiaj coś radosnego z młodości:
W krzyżaków się bawiłem sam przed sobą.
Niebieski kałamarz miałem przy prawej ręce
I książka leżała na stoliku: „Popiół i diament”.
Na pierwsze wakacje nad Bałtyk z lalką pojechałem,
Spacerowałem po ziemi obiecanej. Długo błądziłem
Później, tam gdzie rosną poziomki,
Drogę dla siebie szukałem; adresy, korytarze, zapałki.
Z mojego pokolenia wyszedłem cały.
Nocny lot nagrałeś śmiało nad kukułczym gniazdem,
Nie do poznania, żeby na wstręt z góry patrzeć,
Za narożnikiem czerwonej pustyni, otoczony
Kwiatami taśmy nie-prawdy zrywałeś, dla dzieci olimpu.
Dyplom wręczono tobie z polowania na muchy,
To było nasze świadectwo pierwszej dojrzałości.
Czy zaliczyłeś jakieś szpitale? Nie, to nie te kadry,
Z zawodu nie jesteś reporterem, pamiętam,
Kiedy mistrzowskiej pracy broniłeś kapał już artyzm
Z fragmentów klisz, zawieszony na hakach garderoby.
Żyć można bez znieczulenia – a do utraty tchu
Jest osiem i pół. Widziałem, gdy przed zmrokiem roszadę
Stawiałeś, siódma pieczęć jak czarne ptaki niebo rozcięła.
Wszystko przemija z wiatrem w południe
Razem z nami, w domu dla ubogich albo w kinie,
By od początku szukać noża w wodzie z głębin materaców.
Późno jest, zbliża się wieczór kuglarzy. Mówisz,
„Patrzcie kochani”, taki jest mój solankowy „Oddech.”
Jesienna sonata na zielono śmignęła nocą.
Walentyn odszedł z Potulną, ktoś jeszcze trzyma widza
W naszej wspólnej zabawie piknik pod wiszącą skałą,
Podczas, gdy my gubimy się,
Spotykamy nie na co dzień.